Twardsi niż stal (Wysokie Litewskie, Brześć) (Białoruś)
Twardsi niż stal
Iwan Nikołajewicz Szwejkin (Иван Николаевич Швейкин)
porucznik – batalionowy szef zaopatrzenia artylerii
(старший лейтенант, начальник артиллерийского снабжения батальона)
latem i jesienią 1941 roku walczył pod Brześciem oraz na innych odcinkach frontów Pd-Zach, Zach i Briańskiego. Odznaczony medalem „Za zwycięstwo nad Niemcami”.
ze zbioru wspomnień „Bug w Ogniu” ( Буг в огне)
materiały zamieszczone na stronie Военная Литература (http://militera.lib.ru) w dziale „Wspomnienia”
tłumaczenie: Piotr Tymiński „Snuffer” (www.kriepost.org)
Jesienią 1940 roku nasze pododdziały przybyły z Mozyrza (Мозыр) i obsadziły stukilometrowy odcinek linii obrony od Brześcia do miasteczka Drohiczyn nad Bugiem. Nasz 18 samodzielny batalion ciężkich karabinów maszynowych i artylerii fortecznej zajął obronę na froncie o szerokości ponad 30 km. 2 kompania zajęła pozycję na południe od twierdzy brzeskiej koło wsi Mitki (Митьки) i Bernady (Бернады), 1 kompania na północ od Brześcia – koło Rzeczycy (Речицa) i 3 kompania, także w kierunku północnym, w pobliżu wsi Orla (Орля). Sztab batalionu i pododdziały zaopatrzenia kwaterowały w „czerwonych koszarach”, niedaleko od twierdzy. Tam też znajdował się batalion budowlany, który stawiał schrony.
Teraz już nie pamiętam ile było schronów na odcinku batalionu ale zarówno ich jakość jak i wyposażenie, w porównaniu do DOT-ów na starej granicy, były znacznie lepsze. Tam na cały batalion przypadały cztery działa a resztę uzbrojenia stanowiły cekaemy. Tutaj schrony miały po jednym, lub więcej, dział sprzężonych z cekaemami w jednym, kulistym, stalowym jarzmie. Działa były półautomatyczne. Puste łuski spadały do specjalnych rowów poza schron, co było bardzo wygodne. Uzbrojenie było wyposażone w bardzo dobra optykę. Ale na koniec czerwca 1941 roku wybudowanych i w pełni wyposażonych schronów było mało. Zapasy amunicji trzymano w okalających Brześć fortach, a także w samych schronach i w magazynach przy „czerwonych koszarach”.
Batalion nie był ukompletowany, składał się głównie z podoficerów. Ludzi ledwie starczało na patrolowanie przydzielonego odcinka. Fakt, w maju 1940 przygotowywaliśmy się na przyjęcie uzupełnień ale nic do nas nie dotarło.
Dyscyplina w batalionie była wysoka. Znaczny odsetek stanowili komuniści i komsomolcy.
Czy czuliśmy wtedy, że zbliża się wojna? I tak i nie. Tak, bo tuż przed wojną było wiele przypadków gdy niemieckie samoloty przelatywały granicę i pokręciwszy się bezkarnie nad miastem odlatywały z powrotem. Tak, bo stale słyszeliśmy odgłosy przemieszczających się wojsk i pojazdów i domyślaliśmy się, ze koncentrują się po tamtej stronie Bugu. A nie, bo nie otrzymywaliśmy żadnych wcześniejszych rozkazów czy zarządzeń. Uspokajająco wpływały także normalnie funkcjonujące połączenia kolejowe z Niemcami.
Dowództwo podejmowało działania mające na celu podwyższenie gotowości bojowej pododdziałów, przyspieszenie budowy i wyposażania schronów bojowych, lepsze wyekwipowanie i przygotowanie stanu osobowego. Na szkoleniach praktycznych i politycznych szczególny nacisk kładziono na zaznajomienie się z nowym dla nas wyposażeniem i uzbrojeniem schronów.
Jednakże na początku wojny pierwsze punkty opory istniały tylko w niektórych miejscach. Nierzadko na odcinku wielu kilometrów nie było żadnego schronu bojowego. 20 czerwca sztab rejonu umocnionego przemieścił się do miejscowości Wysokie Litewskie (Высокое) – miasteczka położonego ok. 40 km na pn-zach od Brześcia. Przybliżyło to sztab do batalionów i umiejscowiło go pośrodku pasa obrony. Ale sztab nie zdążył zakończyć nawet pełnego rozwinięcia. Tym samym zmiana miejsca stacjonowania wręcz pogorszyła łączność z podległymi mu jednostkami. Na dzień przed wybuchem wojny do pomocy pododdziałom wydzielono przedstawicieli ze sztabu i wydziału politycznego. Do naszego batalionu skierowano naczelnika wydziału propagandy politycznej, pułkowego komisarza I.G. Czepiżenko (И. Г. Чепиженко) oraz szefa komórki agitacyjno-propagandowej z oddziału propagandy politycznej, starszego politruka F.Ł. Kokina (Ф. Л. Кокин).
Wieczorem 21 czerwca 1942 roku w naszym klubie wyświetlano film „Wiatr z zachodu”. Na projekcję przyjechali żołnierze wszystkich kompanii a także rodziny dowódców. Tytuł filmu dobrze zapadł mi w pamięć. W nadchodzących dniach przyszło nam przeżyć gorycz odwrotu, widok zniszczonych miast i wsi, śmierć kolegów i dramat ludności cywilnej – wszystko, co było przeciwieństwem tego, co oglądaliśmy na ekranie.
Tego wieczoru wszędzie był spokój, nikt nie podejrzewał rychłego wybuchu wojny. Fakt, że zameldowano o pożarze kilku domów na odcinku 2 kompanii ale nikt do tego faktu nie przywiązywał większego znaczenia.
Mieszkałem razem z rodziną we wsi Rzeczyca. Do domu wróciliśmy późno. Nic w tym złego - przecież jutro niedziela. Z tą myślą zasnęliśmy. Obudziła nas silna kanonada. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem jak od strony granicy lecą w kierunku twierdzy i okolic pociski trasujące. Ostrzał był bardzo intensywny. Część pocisków rozrywała się we wsi. Ubrałem się szybko, chwyciłem przygotowany, „alarmowy” plecak i popędziłem się do miasteczka, mimochodem rzuciwszy żonie aby wraz z dziećmi ukryła się przed ostrzałem.
Atak Niemców zaskoczył wszystkich. Dlatego nawet gotowe DOT-y były obsadzane w pośpiechu, pod ostrzałem. Do niektórych schronów załogi nie były w stanie dotrzeć.
Wkrótce stało się jasne, iż silne oddziały wroga, przerywając z marszu, lub obchodząc broniące się punkty oporu i posterunki graniczne, kierowały się w powstałe luki ponieważ nasze dywizje piechoty nie zdążyły wysunąć się na pozycje określone w planie osłony granicy. W zaistniałej sytuacji dowódca rejonu umocnionego M.I. Puzyriew (М. И. Пузырев) oraz jego sztab nie byli w stanie efektywnie kierować działaniami walczących schronów bojowych. Okrążone przez wroga DOT-y były nie tylko odcięte od sztabu rejonu ale w wielu przypadkach nie miały łączności z dowództwami batalionów. W efekcie część stanu osobowego, głównie z pododdziałów sztabowych, ześrodkowała się w połowie dnia 22 czerwca w lesie na północ od Wysokiego Litewskiego. Działali potem w składzie wojsk polowych.
Mieszkałem w pobliżu miasteczka wojskowego i dlatego dotarłem tam jako pierwszy. I tutaj rwały się pocisku ale było ich znacznie mniej niż w rejonie twierdzy. Dochodził stamtąd nieprzerwany huk, na d wszystkim wisiała zasłona dymu i kurzu. Żołnierze zbierali się grupami, kryjąc się w różnego rodzaju dziurach. Byli tam też żołnierze batalionu budowlanego, którzy prawie wcale nie posiadali uzbrojenia.
Z miejsca rozkazałem kierowcy ciężarówki aby podwiózł amunicję do schronów 1 kompanii. Ale samochód nie pojechał. Wybuch pocisku uszkodził silnik i opony – drugiego samochodu w batalionie nie mieliśmy. Nadbiegł szef służby chemicznej chor. A.J. Siemkin (А. Я. Семкин) wraz z pomocnikiem szefa sztabu ppor. W.E. Starusowem (В. Е. Страусов). Pierwszy rzucił się do magazynu chemicznego – drugi do sztabu; chciał zebrać dokumenty aby w razie konieczności wywieźć je lub zniszczyć. Co Starusow zrobił z dokumentami – nie wiem, gdyż więcej go już nie spotkałem.
Otworzyliśmy magazyny i wydaliśmy karabiny, naboje i granaty żołnierzom batalionu budowlanego. Zajęli obronę w niszach po namiotach, które w rzeczywistości nie zapewniały poważnej ochrony. Ale co robić? Przecież żadnych okopów czy transzei w pobliżu nie było.
Po półtorej do dwóch godzin ustał ostrzał artyleryjski. Na krótko zapadła cisza a potem od strony twierdzy zaczęła narastać strzelanina – słychać było wystrzały karabinowe i grzechot automatów i erkaemów. Wtedy dotarły do nas czujki i wartownicy z 1 kompanii. Byli wśród nich ranni. Podoficerowie meldowali, że schrony gdzie były wystawione warty zostały silnie ostrzelane przez artylerię i część ludzi zginęła. Wkrótce pojawili się hitlerowcy. Atakowali od strony Bugu wzdłuż linii kolejowej. Przywitaliśmy ich ogniem. Wróg zaległ i rozpoczął ostrzał z dział.
Samoloty szturmowe ostrzeliwały nas z lotu koszącego. Przeciwnik obszedł już twierdzę i ostrzeliwał nas z lewej flanki z broni automatycznej. Ponosząc straty musieliśmy się cofnąć gdyż żadnych innych naszych oddziałów w tym rejonie nie było. Najwyraźniej cofały się one przez Brześć.
Próbowaliśmy iść przez miasto ale już na pierwszej ulicy wpadliśmy pod ogień. Nie wiadomo kto strzelał – może dywersanci a może faszyści, zwiadowcy, którzy się tam przedarli. Obchodząc Brześć od północy nasza 15-osobowa grupa wyszła na wschodnie przedmieścia. 4-5 kilometrów od Brześcia z rozproszonych grup formowano pododdziały. Okopywały się na przydzielonych odcinkach. Generał brygady (Генерал-майор), dowódca brzeskiego garnizownu, jeździł niewielkim samochodem opancerzonym i wydawał rozkazy.
Spotkałem tam dowódcę batalionu, majora N.P. Biriukowa (Н. П. Бирюков), zastępcę d/s politycznych starszego politruka Gorbatowa (Горбатов), szefa sztabu kapitana M.I. Liapina (М. И. Ляпин) i sekretarza biura partyjnego, politruka A.I. Lieszenko (А. И. Лешенко). Wszyscy mieszkali na kwaterach dla oficerów i odeszli razem z oddziałami cofającymi się z granicy.
Swój odcinek otrzymała też nasza grupa. Byli w niej żołnierze z zaopatrzenia, podoficerowie magazynowi i ze sztabu. Dobrze ich znałem gdyż prowadziłem z nimi zajęcia polityczne. Wyznaczono mnie na dowódcę tej grupy. Wszyscy oficerowie z naszego batalionu otrzymali swoje zadania i więcej ich, poza kapitanem Łapinem, nie spotkałem.
Nie udało nam się długo utrzymać. Faszystowskie oddziały pancerne, wsparte lotnictwem, wdarły się na linię obrony która, przygotowywana w pośpiechu, była bardzo słaba. Ostrzeliwując się samolotom, kryjąc po zagajnikach przed pancernymi kolumnami wroga, cofaliśmy się bezładnie. Odwrotem nikt nie kierował. Wieczorem podeszliśmy pod Kobryń (Кобрин) i pod osłona nocy zaczęliśmy się okopywać. Rano, 23 czerwca i tę lini ę obrony zgniotły czołgi i lotnictwo. Znowu się cofaliśmy. Większość pododdziałów – na Mińsk, reszta, do której i my się przyłączyliśmy – w stronę Pińska. Starcia z czołowymi oddziałami wroga następowały jedno po drugim a pod Drohiczynem zawiązał się prawdziwy bój. Nawet udało nam się wyprzeć nieprzyjaciela z jakiejś osady (nazwy już nie pamiętam) ale podciągnięte dla wsparcia wrogie czołgi znowu zmusiły nas do odwrotu.
Czołgi nieprzyjaciela zazwyczaj poruszały się wtedy po szosach i często nas wyprzedzały. A nam pozostawało przedzierać się głuchymi leśnymi duktami.
Z wdzięcznością wspominam jak dobrze odnosiła się do radzieckich żołnierzy miejscowa białoruska ludność. Kobiety, mężczyźni i dzieci pokazywali nam bezpieczne drogi a niekiedy służyli za przewodników. Zawsze byli gotowi nas podkarmić, kto czym mógł, i dać chleba na drogę.
Moja rodzina od pierwszych dni okupacji ukrywała się u chłopów we wsi Rzeczyca. Życie było niewiarygodnie ciężkie. Od żony dowiedziałem się, że Niemcy gonili miejscową ludność do odgruzowywania zniszczonych budynków w twierdzy brzeskiej. Pod gruzami znajdowali wielu poległych radzieckich żołnierzy. To żona powiedziała mi o bohaterskiej śmierci chor. N.G. Zimina (Н. Г. Зимин) i chor. P.P. Sielezniewa (П. П. Селезнев) w schronach koło Rzeczycy, jak również o śmierci innych towarzyszy broni z 1 kompanii. Na południe od twierdzy broniła się 2 kompania ppor. I.M. Borisowa (И. М. Борисов). Schrony stały tam pojedynczo, bez wyposażenia. Po kilku godzinach walki przeciwnik zablokował je i wysadził. Przez kilka dób trzymała się 3 kompania ppor. S.I. Wiesiełowa (С. И. Веселов). Jeszcze mężniej walczyli żołnierze samodzielnych batalionów nr 16 i 17.