Grupa Badawcza Kriepost

Fortyfikacje Linii Mołotowa 1940-41

Facebook

Facebook

"56 Dywizja Piechoty i 10 samodzielny batalion ciężkich karabinów maszynowych i artylerii fortecznej" - W. Szerstniew (Sopoćkinie, Lipszczany, Hoża, Sztabin (Polska, Białoruś)

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Front Zachodni

56 Dywizja Piechoty

i 10 samodzielny batalion ciężkich karabinów maszynowych i artylerii fortecznej

 

Władimir Szerstniew (Владимир Шерстнев)

 

źródło: „Tragedia roku 1941. Dokumenty i refleksje” ("Трагедия сорок первого. Документы и размышления")

materiały zamieszczone na stronie (http://www.warmech.ru )

 

 

tłumaczenie z jęz. ros.: Piotr Tymiński „Snuffer” (www.kriepost.org)

 

 

 

Z akt sprawy nr R-24000. Pawłow (Павлов): „W kwestii budowy rejonów umocnionych dopuściłem się ze swojej strony także przestępczej bezczynności. W roku 1940 budowano wyłącznie oddzielne węzły obrony, a nie szczelną linię umocnień; kwestię tą podniosłem dopiero w 1941 roku przed samymi wydarzeniami. I chociaż sprawy te rozwiązano pozytywnie, było już późno. W efekcie mojej bezczynności rejony umocnione nie były gotowe do walki. Z 590 obiektów uzbrojonych było tylko 180-190 i to w bardzo rzadko rozrzuconych węzłach obrony. Takie ich rozmieszczenie w ramach rejonów umocnionych pozwalało przeciwnikowi na ich bezkarne obchodzenie i forsowanie. Największe zło spowodowałem swoją beztroską i zaniedbaniem...”
Na posiedzeniu sądu 22 lipca 1941 roku, Ulrich (Ульрих): „W czasie wstępnego przesłuchania sami stwierdziliście, iż w kwestii gotowości bojowej rejonów umocnionych: „świadomie nie postawiłem jasno kwestii doprowadzenia rejonów do stanu gotowości bojowej i w rezultacie nie były one gotowe do walki, natomiast obsady rejonów umocnionych, nawet według planu na maj, nie zostały rozwinięte do pełnego etatu.”

Pawłow: "Te zeznania potwierdzam, tylko proszę wykreślić z nich słowo "świadomie".

 

Członek składu sędziowskiego Orłow (Орлов), zwracając się do szefa sztabu generała Klimowskich (Климовских): „Powiedzcie czy wykonano plan prac przy budowie rejonów umocnionych?”

 

Klimowskich: „Prace budowlane w rejonach umocnionych w latach 1939-1940 były wykonane zgodnie z planem ale w stopniu niedostatecznym. Po rozpoczęciu działań bojowych z 600 DOT-ów uzbrojonych było 189 ale nawet te nie były w pełni doposażone.”

Orłow: „Kto ponosi odpowiedzialność za niegotowość rejonów umocnionych?”

Klimowskich: „Odpowiedzialność za to ponoszą: dowodzący wojskami Pawłow, jego zastępca do spraw rejonów umocnionych Michajlin (Михайлин) i w znacznej części ponoszę odpowiedzialność ja jako szef sztabu.”

 

Jako jedni z pierwszych starli się z wrogiem żołnierze 213 pp ze składu 56 DP majora M.I. Jakowlewa (М. И. Яковлев), znajdujący się w obozach w okolicach Sopoćkiń. Właśnie tu, w letnich obozach, znajdowały się dwie baterie dywizyjnego 113 pułku artylerii majora Zajcewa (Зайцев) i jeden batalion 23 samodzielnego pułku saperów. O godzinie 3:15 pododdziały te zostały poderwane alarmem bojowym. Bataliony szybko zajęły pozycje po obu stronach kanału Augustowskiego...

 

Dowódca kompanii karabinów maszynowych 213 pp W.I. Pomczenkow (В. И. Помченков) wspomina: „Kiedy przybiegłem z Sonicz, gdzie miałem swoją kwaterę, pułk zajął obronę obok nieukończonych DOT-ów... Wróg rzucił na nas wszystkie środki ogniowe jakie były w jego dyspozycji: zastosował lotnictwo, artylerię i moździerze... Ale żołnierze pułku trzymali się twardo i odpierali wszystkie ataki. Jasne jest, że mieliśmy duże straty, ale rozkazu o odejściu nie było... Nasza siła ognia była osłabiona ze względu na fakt, iż w przeddzień wybuchu wojny plutony karabinów maszynowych odesłano do Białegostoku – ponoć na obozy ćwiczebne. A w kompanii piechoty, jak wiadomo, karabiny maszynowe to główna siła ognia...”

 

213 pp Jakowlewa, znużony pierwszymi walkami obronnymi, straciwszy prawie połowę stanu, razem z artylerzystami 113 PAL i żołnierzami 9 batalionu Grodzieńskiego Rejonu Umocnionego, dalej się trzymał. Łączności ze sztabem dywizji nie było. Wysiłki aby ją przywrócić na nic się nie zdały. Wysłani ludzie albo wcale nie wracali albo przynosili idiotyczne wieści: „Droga zajęta przez niemieckich motocyklistów”, „hitlerowcy uchwycili przeprawę przez Niemen”, „nasz 184 pp wycofał się z Hożej (Гожa)”. I znowu walka. Na niebie Junkersy I Messerschmitty. Nadlatywały aby bombardować i zniszczyć pułk. Samoloty rozciągały się w łańcuch, jeden za drugim. I wzdłuż całej pozycji pułku ziemia kipi od wybuchów, i do tej ziemi – żołnierskiej wybawczyni – przypadają ludzie w wypłowiałych i zakurzonych bluzach wojskowych. Wgryzali się w nią, szukali w niej szczelin, czując się w niej pewniej i bezpieczniej wśród szalejącego ognia i metalu. Wybuchały bomby i rwały odłamkami ludzkie ciała. Jęczała ziemia, jęczeli ludzie, rzęziły oszalały konie .... A niebo nad Junkersami i „Messerami” czyste. I ani jednego naszego MIG-a, ani jednej „Czajki”. Trwaj, żołnierzu, ryjąc w ziemi! Ona cię okryje i przyjmie. Być może, na zawsze. A potem rozszalała się artyleria przeciwnika. Pociski i granaty moździerzowe rozrywały ziemię, rozrywały żołnierzy. I w tym najgorszym momencie dowódca 113 PAL major Zajcew rzucił się w kierunku baterii – do działa. Odsunął ciało zabitego celowniczego i przylgnął do "panoramy". Sam dawno już nie strzelał z działa. Ale nie mógł patrzeć jak giną jego ludzie – wczorajsi górnicy i kombajniści, nauczyciele i hutnicy. W okrągłym oczku "panoramy", na przecięciu dwóch czarnych linii, zobaczył faszystów. Starannie naprowadził działo na cel i nacisnął spust...

 

Po tym boju, z takim trudem wygranym przez naszych żołnierzy, w dymiących kraterach zostało wielu zabitych. Na twarzach żołnierzy i oficerów strach i przerażenie tych ostatnich minut – z dział zostały tylko podziurawione osłony. O godzinie 18:00 22 czerwca 1941 roku w 113 PAL były już tylko dwa działa: 122 mm haubica i armata 76 mm. Odłamek pocisku, już po tym okrutnym boju, zabił majora Zajcewa. Z białego konia, na którym objeżdżał pozycje (lub raczej to, co z nich zostało) spadł na ziemię.

 

Resztki 113 PAL, z dwoma działami, odeszły na wschodnie przedmieścia Grodna aby wesprzeć 184 pp. 213-ty został sam. I znowu pułk walczył, ścieląc na ziemi zabitych i rannych, przerzedzały się, topniały kompanie w tym najdłuższym dniu wojny – 22 czerwca. Ale ani dowódca pułku Jakowlew ani żołnierze i oficerowie nie tracili nadziei, że wytrwają, zwyciężą, przerwą się do swoich. Tak to się tylko mówi, że pułk trzyma obronę, ale to każdy żołnierz trzyma swój front, broni swojego okopu, swojej pozycji.

 

Dowódca 3 Armii Kuzniecow (Кузнецов) o godzinie 17:00 22 czerwca zameldował do sztaby Frontu Zachodniego, iż „56 Dywizji Piechoty prawie nie istnieje”. Wcześnie dowódca armii pochował moskiewską dywizję strzelecką. Ona jeszcze żyła, walczyła, osłaniała odwrót wielu, którzy się cofali...

 

Na rubieżach wokół wsi Sonicze (Соничи) i Kadysz (Кадыш), na wzgórzach i pagórkach na południe od kanału Augustowskiego trwał i walczył 213 pp 56 DP.

 

Na niebie na jego pozycjami znowu faluje grupa Junkersów. Za moment wyciągną się w linię i jeden za drugim będą nurkować na stanowiska pułku; zrzucą bomby i przylecą następne, potem trzecia fala, potem zagrzmią niemieckie działa – świst i skoczą w górę wybuchy. A potem znowu wszystko od początku. I tak przez kilka dni: 22-go, 23-go, 24-go... 213 pułk trwał do śmierci.

 

Godnie przywitał wroga także 2 batalion 132 pp 27 DP, ktory znajdował się w sosnowym lesie koło miasteczka Suchowola, gdzie stacjonował także sztab jego dywizji. Wspomina ppor. W.A. Michajłow (В. А. Михайлов), dowódca kompanii karabinów maszynowych 132 pp 27 DP: "Otrzymaliśmy rozkaz aby iść na pomoc 3 batalionowi, który budował umocnienia w rejonie Augustowa. Szliśmy forsownym marszem. Konie, zaprzężone do taczanek, gnano w cwał. Żołnierze i dowódcy biegli. Pod wsią Sztabin (w oryginale - Штабны) atakowały nas dwa Messerschmitty. Jeden z nich strącili ogniem swojego ckm-u bracia bliźniacy Kalininowie (Калинины). Resztkami sił batalion kontynuował marsz-przerzut w kierunku Augustowa.

 

Mniej więcej w połowie drogi między Sztabinem a Augustowem nasza awangarda zderzyła się z poruszającą się w naszym kierunku kolumną przeciwnika. Przerwawszy marsz, batalion rozwinął się i zaczął okopywać. Wkrótce przed zajętą przez nas rubieżą zaczęły gromadzić się grupy niemieckich żołnierzy przygotowujące się do ataku. Zaczął się ostrzał z moździerzy. Potem pojawiły sie bombowce nurkujące. Ale batalion nawet nie drgnął. Pierwszy atak nieprzyjaciela załamał się w odległości 200 metrów, drugi – na 300 metrach od linii naszej obrony. Odpełzli tylko nieliczni. Więcej Niemcy nie atakowali... Po prawej, od strony Lipska, dochodził huk artyleryjskiej kanonady. W tym sam kierunku przelatywały nad nami grupy wrogich bombowców.

 

Ginęli tam żołnierze 10 samodzielnego batalionu ciężkich karabinów maszynowych i artylerii fortecznej (10 ОПУЛАБ), którzy nie zdążyli zająć swoich pozycji w schronach 68 rejonu Umocnionego oraz żołnierze 7 brygady przeciwpancernej, w której nie było ani dział ani pocisków."

 

Dowódca 29 DPanc. Płk N.P. Studniew (Н. П. Студнев) o godzinie 02:00 otrzymał rozkaz dowódcy 3 Armii: "W dywizji ogłosić alarm bojowy i wyprowadzić jednostkę w rejon ześrodkowania". Około godziny 8-9 dywizja w pełnej gotowości bojowej wyszła do rejonu ześrodkowania na południowy zachód od Grodna. Około godziny 10:00 dowódca dywizji zaznajomił dowódców pułków z rozkazem dowodzącego 3 Armią W.I. Kuzniecowa, który stawiał następujące zadanie: "Przeciwnik, mając na celu sprowokowanie konfliktu i wciągnięcie Związku Radzieckiego do wojny, przerzucił na poszczególnych odcinkach granicy państwowej silne bandy dywersyjne i dokonał nalotów na niektóre z naszych miast. Rozkazuję: celem zlikwidowania przeciwnika 29 DPanc. we współdziałaniu z 4 KP wykona uderzenie w kierunku Sopoćkinie – Kalety. Granicy nie przekraczać. Meldować o wykonaniu.

 

W ślad za rozkazem dowódcy armii nadszedł rozkaz dowódcy korpusu Mostowienki (Мостовенко), dostarczony przez oficera łącznikowego przybyłego samochodem opancerzonym, w którym nakazywano " zlikwidować atakującego przeciwnika i wyjść na linię Sopoćkinie – Lipsk." 33 DPanc. pułkownika M.F. Panowa (М. Ф. Панов), po 4 godzinach od ogłoszenia alarmu bojowego ześrodkowania 25 km na południe od Grodna w rejonie Indury (Индурa), powinna była atakować w kierunku na Lipsk i Augustów i wyjść na linię Lipsk – Sztabin.

 

Wspomina dowódca 57 pułku pancernego 33 DPanc, major I.G. Czeriapkin (И. Г. Черяпкин): "Nasz pułk otrzymał rozkaz aby rozciągniętą kolumną posuwać się na Lipszczany i być w gotowości na przyjęcie boju spotkaniowego. Z naszej lewej strony miał posuwać się 59 pułk pancerny majora Jegorowa (Егоров).

 

Około południa pułk osiągnął rubież Naumowicze (Наумовичи), Łabno-Ogrodniki ((Лобно-Огородники). Wysłane przodem rozpoznanie doniosło, iż w rejonie Hołynki (Голынкa) pojawiło się do batalionu piechoty zmotoryzowanej przeciwnika. Na początku zawiązał się bój spotkaniowy z pododdziałami rozpoznawczymi wroga. Po krótkiej walce, w której zniszczono kilka niemieckich wozów opancerzonych, przeciwnik cofnął się. I od razu nad naszymi kolumnami pojawiło się lotnictwo przeprowadzające zaciekłe naloty.

 

Po bombardowaniu ruszył na nas co najmniej batalion piechoty wsparty wozami opancerzonymi. Faszyści szli z zakasanymi rękawami i rozpiętymi kołnierzykami mundurów, prowadząc bezustanny ogień z automatów. Nie da się ukryć, że robiło to wrażenie... Rozkazałem aby podpuścić Niemców bliżej i otworzyć ogien na pewniaka. Nie oczekiwali od nas poważnego oporu i kiedy zwalił się na nich huraganowy ogień dział czołgów i cekaemów byli zupełnie oszołomieni. Piechota wroga od razu straciła zapał do ataku i zaległa... a potem przeciwnik rozpoczął odwrót. Straty poniósł też nasz pułk. Wyposażone w silniki benzynowe i słabo opancerzone czołgi T-26 i BT zapalały się po pierwszym trafieniu. Tylko KW i T-34 było odporne. Pułk dotarł do rubieży Perstuń (Перстунь) – Hołynka gdzie napotkał silną obronę przeciwpancerną przeciwnika a także był nieprzerwanie atakowany z powietrza... W drugiej połowie dnia odeszliśmy na rozkaz w kierunku Grodna." Na drogę na Sopoćkinie około godziny 10:30 wyszedł także 59 pułk pancerny liczący ponad 50 czołgów. Także i on w połowie drogi do granicy napotkał wrogą piechotę i transportery opancerzone i z marszu przystąpił do walki. "Albo odrzucaliśmy Niemców na kilka kilometrów albo znowu oni, po bombardowaniu i przygotowaniu artyleryjskim, szli na nas i musieliśmy się cofać, zostawiając na wzgórzach płonące czołgi." - wspominał zastępca dowódcy batalionu pancernego d/s politycznych A.J. Marczenko (Марченко А. Я.). Wieczorem pułk musiał cofnąć się na Grodno. Pojazdów na chodzie pozostało mało.

 

"W Grodnie nie było nikogo z dowództwa. Próby nawiązania łączności ze sztabem dywizji nie dały efektów. Zatankowawszy paliwo ze składów – gdzie także nikogo nie było – i pobrawszy amunicję i jakiś prowiant, resztki 59 pułku pancernego 29 DPanc. Ruszyły w ślad za jednostkami cofającymi się na Lidę." Sukcesu nie osiągnęła też 33 DPanc. Mająca na stanie mizerną liczbę lekkich czołgów, bez wsparcia piechoty i artylerii, poniosła szczególnie duże straty od ognia broni przeciwpancernej przeciwnika i nalotów lotnictwa. Tym samym 11 KZmech. nie był w stanie osiągnąć w ciągu dnia znaczących rezultatów i wypełnionego zadania nie wypełnił. Radzieccy czołgiści, utraciwszy od ognia broni przeciwpancernej oraz uderzeń lotnictwa szturmowego wiele czołgów i samochodów pancernych, zmuszeni byli odstąpić. Około godziny 14:00 niemiecka dywizja piechoty ze składu 8 Korpusu sforsowała Niemen w rejonie wsi Szabany (Шабаны), Gierdacze (Градичи) i Hoża (Гожа) i zaczęła obchodzić Grodno od północy.

Z akt sprawy nr R-24000. Pawłow: "W drugiej połowie dnia Kuzniecow zameldował, że nasze oddziały opuściły Sopoćkinie i z drżeniem w głosie oświadczył, iż według jego wiedzy z 56 DP został tylko numer... 85 DP, rozwinięta na rubieży na zachód od Grodna, pod naciskiem ciężkich czołgów przeciwnika rozpoczęła odwrót na południe i południowy-wschód ale on, Kuzniecow, rzuca do kontrataku dywizję pancerną Studniewa (Студнев) i spróbuje tym samym przywrócić położenie 85 DP. (Skąd tutaj, na zachód od Grodna, pojawiły się niemieckie ciężkie czołgi? Najpewniej zaszło tutaj to co w przysłowiu nazywa się "strach ma wielkie oczy" – uwaga autora). Na moje pytanie o położenie na lewym skrzydle, Kuzniecow odpowiedział, że według niego sytuacja tam jest katastrofalna gdyż rozczłonkowane pododdziały między Hożą i Druskiennikami z trudem wytrzymują napór przeciwnika, a pułk piechoty, który znajdował się między Hożą a Druskiennikami został zmieciony uderzeniem od tyłu przez silne jednostki zmotoryzowane przeciwnika ale, że on teraz zbiera co ma pod ręką i rzuca w rejon Hożej..."

A oto co gen. broni W.I. Kuzniecow, były dowódca 3 Armii, pisał w 1956 roku do gen. armii W.W. Kurasowa (В. В. Курасов), szefa wydziału naukowego Sztabu Generalnego. Poinformował, iż 22 czerwca o godzinie 10:00 odbył pierwszą i ostatnią rozmowę z Pawłowem. Kuzniecow pisał, iż na kilka dni przed wybuchem wojny Pawłow rozkazał wywieźć cała artylerią na tyły, na strzelania. I dlatego pierwsze, o co zapytał Pawłow to było: "Gdzie twoja artyleria?" - "Na pozycjach, strzela!" - "Tak? No, bodaj jeden człowiek, który rozumie co trzeba robić! Mogę o tym wszystkim meldować do Moskwy?" - "Tak, możecie." - odpowiedział Kuzniecow i na tym łączność się urwała.

 

W rzeczywistości artyleria korpuśna – 152 pułk artylerii majora Cygankowa (Цыганков) i 444 pułk artylerii ppłk Krzywickiego (Кривицкий) – nie brała udziału w walkach w dniu 22 czerwca. Wspomina intendent 152 pułku artylerii ciężkiej I.D. Gołowczenko (Головченко И. Д): "22 czerwca o godzinie 06:00 rano zajęliśmy pozycje na brzegu Niemna... O godzinie 10:00, nie oddawszy ani jednego strzału, musieliśmy się cofnąć. Po drodze na Skidel przyłączyliśmy się do obrony, która organizował podpułkownik od pograniczników."

 

Dywizjony korpuśnego 444 pułku mimo, iż znajdowały się przy granicy na południowy-zachód od Sopoćkiń, nie otwierały ognia gdyż nie było czym strzelać. Dywizjony przybyły nad granicę bez amunicji i nawet bez broni osobistej. Gdy nieprzyjaciel zbliżył się na tyle, że było widać twarze wrogów artylerzyści rozpoczęli odwrót na Grodno. Po przyjeździe do miejsca stałej dyslokacji i po pobraniu amunicji i broni osobistej pułk pod wieczór odszedł za rzekę Łososnę, a następnie po ocalałym moście przez Niemen w Grodnie przeszedł na szosę lidzką w kierunku Skidela.

 

Wieczorem sztab 3 Armii podjął decyzję o wycofaniu wojsk na linię rzek Kotra i Świsłocz. Osłonę odwrotu, według rozkazu W.I. Kuzniecowa, zapewnić miała 29 DPanc. Dowódca armii nakazał 85 DP odejście z linii rzeki Łososna wraz z nastaniem zmroku.

 

"Głównodowodzący 3 Armią nakazał mi organizować wysadzenie mostów na Niemnie, a także wysadzenie składów paliwa na południowo-zachodnich przedmieściach Grodna i magazynów amunicji na południowych przedmieściach miasta." - wspominał później dowódca 85 DP gen. A.W. Bondowski (А. В. Бондовский). "Wróciwszy od głównodowodzącego o godz 21:00, wezwałem szefa sztabu dywizji Zawarina (Заварин), szefa artylerii Tarasowa (Тарасов) i szefa służby inżynieryjnej, którzy obliczyli czas niezbędny dla przygotowania obiektów do wysadzenia oraz określili środki potrzebne do wysadzenia mostów na Niemnie."

 

W nocy na 23 czerwca sztab 3 Armii przebazował się w rejon wsi Barkowo. Wojska radzieckie porzuciły Grodno. Dowództwo 3 Armii zostawiło żołnierzy 68 Grodzieńskiego Rejonu Umocnionego w DOT-ach i DZOT-ach bez pocisków i amunicji, bez jedzenia wody. Ludzie mdleli, z uszu ciekła im krew, powietrzem wstrząsały wybuchy pocisków artylerii bijącej ogniem na wprost, ale garnizony trzymały się z nadzieją na szybką pomoc oddziałów 3 Armii. Z podziemnych kazamat dochodził przygłuszony śpiew. Bezimienni żołnierze w "bezimiennych mauzoleach" śpiewali "Katiuszę" i "Wariag".

 

Dowództwo zostawiło żołnierzy 213 pp w nieukończonych DOT-ach pod Sopoćkiniami. Zostawiono ich bez ich plutonów karabinów maszynowych, z lekkimi czołgami batalionu rozpoznawczego pozbawionymi paliwa. Czołgiści zakopywali swój sprzęt i walczyli póki wystarczało amunicji. Trwali w nieustających bojach 22-go, 23-go, 24-go czerwca, tracili towarzyszy broni i przyjaciół. Ale trzymali się i mieli nadzieję...

 

Pozostawiono żołnierzy i dowódców 132 pp nad Biebrzą pod Sztabinem, pod bombami lotnictwa Goeringa i pod ogniem cekaemów. Zostawiono ich pod Dąbrową pod nieprzerwanym, huraganowym ostrzałem przeciwnika. Grupy bombowców przeprowadzały zmasowane naloty na tyraliery atakujących batalionów 132 pp. I bataliony ociekały krwią. Ale nie było rozkazu odwrotu. Tak jak i nie było pomocy. I na polu zboża, obok widniejącego na wzgórzu wiatraka i dachów Dąbrowy umierał 132 pułk. Na złocistym polu pozostały dziesiątki ciał młodych żołnierzy i oficerów. I nie miał im kto krzyża postawić ani pomnika. Zostali i ranni z nadzieją, że pomoc idzie, że tylko trochę jeszcze trzeba pocierpieć. Ale szli, przeczesując pole i skraj lasu, Niemcy z automatami. A na rannych czekała bezimienność.

UWAGA: wspomnienia Szerstniewa prezentujemy w wersji oryginalnej, niemniej należy zwrócić uwagę, iż prawidłowe nazwisko majora, dowódcy 213 pp to Timofiej Jakowlewicz Jakowlew (Яковлев ТИМОФЕЙ ЯКОВЛЕВИЧ), natomiast wzmiankowany dowódca kompani karabinów maszynowych to Witalij Iljicz Panczenkow (Панченков Виталий Ильич).

Szerstniew popełnia też inny błąd: 2 kompanią karabinów maszynowy ch dowodził por. B.I. Kowaliew, natomiast ppor. Panczenkow dowodził 1 plutonem w tejże kompanii.

Podziękowania dla kol. Romana Proskurina z Moskwy za wyłapanie błędów w nazwiskach.

Roman jest autorem serwisu poświęconego historii 213 pułku piechoty 56 DP, który jest dostępny pod adresem: http://213sp56sd.ucoz.ru/