Garnizony Rejonów Umocnionych Grodzieńskiego, Osowieckiego, Zambrowskiego i Brzeskiego w bojach w czerwcu 1941 roku
Front Zachodni
Garnizony Rejonów Umocnionych
Grodzieńskiego, Osowieckiego, Zambrowskiego i Brzeskiego -
w bojach w czerwcu 1941 roku
R.S. Irinarchow (Р.С.Иринархов)
źródło: „Zachodni Specjalny Okręg Wojskowy” ("Западный Oсобый...", wyd. Харвест, Mińsk 2002)
materiały zamieszczone na stronie (http://www.warmech.ru )
tłumaczenie z jęz. ros.: Piotr Tymiński „Snuffer” (www.kriepost.org)
Napad hitlerowców zaskoczył garnizony rejonów umocnionych znienacka. Schrony bojowe obsadzano pod ogniem przeciwnika, do części z nich załogi nie zdążyły się już dostać, a garnizony rejonów umocnionych ponosiły duże straty. Schrony bojowe przed Grajewem nie miały obsady i zostały zajęte przez dywersantów przeciwnika.
Przeciwnik, przełamując z marszu lub obchodząc skrzydłami posterunki graniczne i węzły obrony rejonów umocnionych, kierował się w głąb pozycji obronnych Armii Czerwonej. Lawina niemieckich wojsk dosłownie zmiotła znajdujące się bezpośrednio na granicy oddziały osłonowe Zachodniego SOW. W liniach obronnych naszych wojsk powstały ogromne wyrwy, nieosłonięte dywizjami piechoty, które z powodu opóźnień w ogłaszaniu alarmów bojowych nie zdążyły zająć nakazanych pozycji.
Garnizony rejonów umocnionych pozostały bez wsparcia dywizji strzeleckich. Niemieckie jednostki piechoty wydzielone do blokowania rejonów umocnionych obchodziły poszczególne odcinki obrony skrzydłami i izolowały walczące schrony. Obsady rejonów umocnionych znalazły się w okrążeniu, pozbawione dowództwa i łączności.
Dążąc do szybkiej likwidacji ognisk oporu, Niemcy niejednokrotnie stosowali ataki bombowe z powietrza oraz zmasowany ogień artyleryjski i moździerzowy, jak również przeprowadzali ataki piechoty wspartej czołgami.
Mężnie i twardo stawały garnizony betonowych twierdz rejonów umocnionych – Grodzieńskiego, Osowieckiego, Zambrowskiego i Brzeskiego. Załogi schronów stawiały zaciekły opór i wiązały znaczne siły przeciwnika. Na całej linii obrony faszystów witał silny ogień bohaterskich twierdz. Pozbawione wsparcia wojsk polowych i otoczone przez wroga załogi schronów bojowych odczuwały poważny brak amunicji, żywności i wody. Pod ogniem przeciwnika załogi przedzierały się do magazynów kompanijnych aby uzupełniać zapasy – powodowało to straty a Niemcy i tak szybko namierzali ich lokalizację i niszczyli je.
Od wybuchów bomb i pocisków milkły kaponiery, schrony nie były w stanie wzajemnie osłaniać się ogniem. Korzystali na tym saperzy wroga, którzy przedzierali się pod same schrony i zarzucali je wiązkami granatów, palili miotaczami ognia a w otwory wentylacyjne wpuszczali gaz. Coraz więcej i więcej schronów milkło, ale ocalałe walczyły.
Przez kilka dób walczył w okrążeniu 9 samodzielny batalion ciężkich karabinów maszynowych pod dowództwem kapitana P.W. Żyły (П.В. Жилa). Batalion zajmował pozycje w rejonie Sopoćkiń i na wzgórzach przy wsiach Nowiki, Radziwiłki i Nowosiółki.
1 kompania ppor. Paniklejewa (Паниклеев) broniła się w będących w budowie schronach nad Kanałem Augustowskim, 2 kompania w rejonie wsi Nowosiółki, 3 kompania pod Radziwiłkami a kompania szkolna ppor. Kobyłkina (Кобылкин) koło wsi Nowiki.
Nocą 22 czerwca 1941 roku dowodzący rejonem umocnionym poderwał 9 i 10 samodzielne bataliony ciężkich karabinów maszynowych komendą „Alarm! Pobierając ZN-y (zapasy nienaruszalne) zająć schrony bojowe”.
O godzinie 02:00 dowódcy batalionów zameldowali o zajęciu pozycji bojowych, o godzinie 04:00 na pozycje batalionów zwalił się huraganowy ogień. Przez godzinę Niemcy metodycznie rozstrzeliwali niezamaskowane schrony a o godzinie 05:00 w polu widzenia załóg schronów ukazały się nieprzyjacielskie tyraliery. Łączność z dowództwem rejonu umocnionego została przerwana. Ataki następowały jeden za drugim, na przemian z nalotami i ostrzałem artyleryjskim. Załogi schronów bojowych współpracowały z zajmującymi pozycje nad Kanałem Augustowskim pododdziałami 213 pułku piechoty i wspierały je ogniem artyleryskim z kaponier.
Niemcy atakowali w różnych miejscach, starając się znaleźć słabe punkty w linii obronnej rejonu umocnionego. Około południa udało im się przerwać w rejonie Lipska; zajęli lub zneutralizowali schrony bojowe i obchodząc pozycje 10 batalionu wyszli na tyły linii obrony, przecinając szosę Sopoćkinie – Grodno. Zarówno 9 jak i 10 batalion znalazły się w okrążeniu.
Bataliony biły się dzielnie, do ostatniego naboju walcząc z naporem wroga. Nadzwyczajne męstwo wykazały załogi schronów bojowych nr 51 ppor. B.G. Matieulina (Б.Г. Матеулин), nr 72 ppor. W.A. Pilkiewicza (В.А. Пилькевич). Przed pozycjami rejonu umocnionego leżały setki zabitych faszystów, dymiły trafione transportery.
Batalionom kończyła się amunicja, jeden za drugim milkły działa i cekaemy. Przedostając się do zamilkłych bunkrów hitlerowscy saperzy podkładali ładunki wybuchowe i wysadzali je w powietrze. Przed wysadzeniem hitlerowscy szturmowcy często słyszeli dochodzący z podziemi śpiew – bohaterowie odchodzili niezłamani.
Boje na odcinku 9 i 10 batalionu nie ustawały także nocą. Pod osłoną ciemności Niemcy blokowali i niszczyli DOT-y. Nie było czym odpierać ataków – pociski i naboje wystrzelano w pierwszych godzinach walki. Rankiem 23 czerwca hitlerowcy wznowili ataki na ocalałe schrony. Radzieccy żołnierze trwali na stanowiskach do samego końca...
W nocy 24 czerwca kpt. P.W. Żyła podjął decyzję o połączeniu się z 213 pułkiem piechoty i wspólnym przebijaniu się z okrążenia. W ciemnościach przemieściwszy się na prawe skrzydło linii obrony i połączywszy się z piechotą grupa ruszyła w drogę. O świcie przeprawiono się przez Niemien koło wsi Hoża (Гожа) i idąc lasami obrano kierunek na Lidę. Przechodząc po tyłach wroga kilkaset kilometrów grupa dzielnych żołnierzy przeszła linię frontu i dołączyła do oddziałów Armii Czerwonej w sierpniu 1941 roku koło wsi Rzeczyca (Речицa).
Ale walki na odcinku batalionu wciąż jeszcze trwały. Pozostali w okrążeniu żołnierze do końca wypełniali swój obowiązek. Schron nr 59 pod dowództwem chor. P.N. Gusia (П.Н. Гусь) samotnie kontynuował walkę do 28 czerwca. Dopiero gdy wyczerpała się amunicja Niemcy zdołali podejśc do milczącego DOT-a. Propozycja kapitulacji została odrzucona. Niemieccy saperzy wysadzili w powietrze bohaterską twierdzę grzebiąc pod jej ruinami niezłomnych radzieckich żołnierzy.
Niezłomną barierą na drodze wojsk hitlerowskich stał się Osowiecki Rejon Umocniony. Jednostki 1 Korpusu Piechoty, które odeszły od granicy, zajęły obronę wraz z obsadą rejonu i wspólnie uniemożliwiały wszelkie próby złamania oporu radzieckich żołnierzy. Bój nie ustawał dniem ani nocą.
W ciężkich warunkach, bez łączności z dowództwem i z odsłoniętymi flankami żołnierze 2 i 8 dywizji piechoty wraz z obsadami 66 Rejonu Umocnionego twardo trzymali się na pozycjach. Dopiero na wyraźny rozkaz, otrzymany 28 czerwca, rozpoczęli odwrót na wschód...
Los ciężko doświadczył żołnierzy 62 Brzeskiego Rejonu Umocnionego. Atak hitlerowców zaskoczył pododdziały obsadzające rejon. Pozycje obronne 16 samodzielnego batalionu ckm-ów I artylerii fortecznej rozciągały się na wschodnim brzegu Bugu, między wsiami Putkowice, Minczewo, Krupice (włączając rejon Drohiczyna). Długośc odcinka obrony wynosiła prawie 20 km. W batalionie było 316 ludzi. Dowodził nim kapitan A.W. Nazarow (А.В. Назаров), szefem sztabu był por. F.G. Taraskin (Ф.Г. Тараскин). Sztab batalionu znajdował się we wsi Krupice.
Już w pierwszych godzinach wojny przeciwnik zwalił na pozycje batalionu lawinę ognia. Szczególnie silny ogień skierowany został na lewe skrzydło obsadzone przez 1 kompanię ppor. Z.D. Sokoła (З.Д. Сокол). Na czele obrony stanął tutaj sam dowódca batalionu kapitan Nazarow. Pododdziały kompanii próbowały zająć stanowiska w nieukończonych schronach bojowych koło wsi Zajęczniki ale powitał je tam ogień wrogich dywersantów, którzy zdołali się tam przerwać, i tym samym zmuszone zostały do odstąpienia. Kompania zajęła obronę w rejonie Krupic i wraz z pododdziałami sztabowymi batalionu powitała ogniem nadchodzące tyraliery hitlerowców. Ale siły były zbyt nierówne; do wieczora 22 czerwca część żołnierzy poległa, część dostała się do niewoli, a niewielki pododdział z kapitanem Nazarowem na czele odszedł w kierunku na Słochy Annopolskie na odcinek obsadzony przez 3 kompanię 17 batalionu i tam kontynuował walkę.
Schrony w okolicach Drohiczyna nie posiadały garnizonów, po rozpoczęciu ostrzału artyleryjskiego ukryli się w nich żołnierze batalionu budowlanego, którzy stawili opór atakującemu przeciwnikowi ale siły były nierówne...
2 kompania ppor. N.I. Zmiejkina, broniąca się w rejonie Minczewa i obsadzająca 4 schrony wraz z trzema wkopanymi w ziemię czołgami MS-1 (bez silników), pomimo zaskoczenia i następujących potem licznych ataków wroga zdołała utrzymać linię obrony. Jej pozycje ostrzeliwała artyleria i moździerze, lotnictwo dokonywało nalotów. Wieczorem 22 czerwca Niemcy przerwali się na odcinku wsi Krupice, obeszli pozycje kompanii i okrążyli ją. Przez całą noc żołnierze walczyli z grupami szturmowymi przeciwnika starającymi się przedostać w sąsiedztwo schronów celem ich wysadzenia.
Jeszcze ciężej zrobiło się 23 czerwca. Rankiem wróg wznowił ataki. Odwagą i heroizmem wykazały się drużyny z plutonu wkopanych czołgów pod dowództwem sierżanta Sinicyna (Синицын). Od ich celnych salw zapaliło sie kilka czołgów i transporterów, przed ich stanowiskami leżały dziesiątki trupów wrogów. Czołgiści walczyli do końca, ale nie porzucili swoich pozycji.
I tak przez kilka dób walczyli żołnierze 2 kompanii. Coraz mniej I mniej ludzi pozostawało w linii, kończyła się amunicja, dawno zabrakło jedzenia. W kompanii zostało niewielu wymęczonych, poczerniałych od sadzy żołnierzy, wielu było rannych. 27 czerwca ognisko oporu zostało stłumione.
Tak samo mężnie walczyła w rejonie wsi Putkowice 3 kompania ppor. P.M. Ignatowa (П.М. Игнатов). Żołnierze dzielnie odpierali następujące jeden po drugim ataki wroga. W cięzkich walkach minęło kilka dni. Wróg metodycznie rozczłonkowywał obronę niszcząc schrony jeden po drugim. 16 samodzielny batalion przestał istnieć.
17 samodzielny batalion cekaemów i artylerii fortecznej zajmował pozycje na szerokości 25 km od wsi Radziwiłówka do wsi Klekotowo. Podstawowe węzły obrony znajdowały się pod wsiami Słochy Annopolskie, Anusin, Moszczona Królewska. Batalion liczył 350 ludzi, dowodził kapitan A.I. Postowałow (А.И. Постовалов), szefem sztabu był por. I.P. Mirienkow (И.П. Миренков). Sztab batalionu kwaterował w m. Baciki Średnie.
O godzinie 04:00 kapitana Postowałowa obudziły wybuchy pocisków. Przedostawszy się do sztabu batalionu próbował nawiązać łączność z kompaniami i sztabem rejonu umocnionego, ale nie było żadnej łączności. Batalion podjął walkę...
1 kompania ppor. I.I. Fiedorowa (И.И. Федоров) znajdowała się w rejonie wsi Anusin, niedaleko od miasteczka Siemiatycze. Zająwszy stanowiska obsady DOT-ów przygotowały się do odparcia ataku. Nie czekali długo. Przeciwnik zaciekle ostrzeliwał schrony, odpowiadał mu skąpy ogień – żołnierze oszczędzali amunicję. Na odcinku kompanii znajdowało się kilka schronów, w tym sześciostrzelnicowy DOT artyleryjski i broni maszynowej zajmowany przez dowódcę kompanii (określenie to dotyczyć może zarówno schronu broni p-panc i broni maszynowej jak też DOT-a artyleryjskiego; tak czy inaczej jest to ewidentny błąd gdyż w okolicy nie ma żadnego schronu o sześciu strzelnicach – przyp. tłum.), dwustrzelnicowy DOT „Swietłana” (broni p-panc i broni maszynowej) ppor. W.I. Kołoczarowa (В.И. Колочаров), DOT broni maszynowej „Sokół” ppor. S.A. Szichancewa (С.А. Шиханцев), DOT ppor. K.S. Żełtoryłowa (К.С. Желторылов) i inne.
Żołnierze odparli wiele zaciekłych ataków. Brakowało amunicji, wody, od rozgrzanego powietrza w bunkrach nie można było wysiedzieć, ogólna sytuacja na odcinku była niejasna. Posłani łącznicy nie wracali. Podporucznik Fiedorow podjął decyzję: „Będziemy trzymać się razem czekając na wsparcie. DOT-ów nie zostawimy.”
Od zaciekłego, krzyżowego ognia artylerii w schronach zaczęły odpadać bryły betonu, w niektórych wybuchły pożary. Około godziny 12:00 w dniu 23 czerwca złamano opór schronu „Sokół”, pozostałe kontynuowały walkę. Artylerzyści ze "Swietłany", otworzywszy celny ogień, trafili pociąg pancerny przeciwnika, który utknął na moście przez Bug. Wróg pod osłoną ciemności podkradał się do schronów i wysadzał je (niemiecki pociąg pancerny PZ-29 istotnie atakował przez most na Bugu i skutecznie dotarł do Siemiatycz gdzie opanował stację kolejową – chodzi o m. Siemiatycze-Stacja, nie o miasto Siemiatycze; tym samym powtarzane w różnych opracowaniach informacje dot. jego zniszczenia czy też uszkodzenia tak, że „utknął” na moście są najpewniej nieprawdziwe gdyż PZ-29 wojował do stycznia 1942 kiedy to spisano go ze stanu Grupy Armii „Środek” - przyp. tłum.)
24 czerwca padł DOT ppor. W.I. Kołoczarowa, DOT ppor. I.I. Fiedorowa samotnie kontynuował walkę przez ponad tydzień. Schron był całkowicie rozbity pociskami i bombami. Obok stały spalone dwa niemieckie czołgi. Do schronu niejednokrotnie podchodzili parlamentariusze z propozycją kapitulacji, ale odpowiedź zawsze była jedna: „Ognia!” A kiedy skończyła się amunicja garnizon DOT-a zamknął strzelnice (autor myli tutaj schrony „Linii Mołotowa” ze schronami starego typu budowanymi na „Linii Stalina”, które niekiedy posiadały zamykane osłony strzelnic – przyp. tłum.) i wysadził się w powietrze, przedkładając śmierć nad niewolę.
Dzielnie walczyły z wrogiem garnizony DOT-ów 2 kompanii ppor. P.E. Niedoługowa (П.Е. Недолутов) znajdujących się na północny-wschód od wsi Moszczona-Królewska (w rzeczywistości schrony położone są na pn-zach od wsi – przyp. tłum.). Przywitawszy ogniem nacierającego od strony Siemiatycz wroga zatrzymały na kilka dni jego pochód. Obsady schronów walczyły w trudnych warunkach. Żołnierze woleli zginąć niż się cofnąć. Po załamaniu obrony Niemcy zamurowali wejścia i strzelnice skazując rannych obrońców na męczeńską śmierć.
Schrony bojowe 3 kompanii ppor. G.G. Sołowiewa (Г.Г. Соловьев) położone były na prawym skrzydle 17 bataliony pod wsią Słochy Annopolskie. Z 11 schronów kompania zajmowała 7 (pozostałe nie były uzbrojone i nie było w nich amunicji). Na północ od Słochów znajdowały się DOT-y: dwustrzelnicowy „Bezimienny” ppor. Smirnowa (Смирнов), dwustrzelnicowy „Pszczółka” ppor. I.M. Sazonowa (И.М. Сазонов), trzystrzelnicowy „KIM” chorążego N.W. Elisiejenko (Н.В. Елисеенко). Na wschód od Słochów znajdował się letni obóz kompanii, tutaj też (jak również na południe od wsi) znajdowało się pięć schronów bojowych: „Szybki” chor. I.N. Szibakowa (И.Н. Ши-баков), „Górny” chor. I.I. Szewliukowa (И. И. Шевлюков) (we wspomnieniach chor. Szibakowa występuje nazwa „Górki” - przyp. tłum.), „Czarny” chor. A.W. Eśkowa (А.В. Еськов), „Wzgórze” chor. S.N. Zajcewa (С.Н. Зайцев) i DOT „Artyleryjski” (nie miał garnizonu ani uzbrojenia). Wszystkie te schrony, poza „Górnym” były dwustrzelnicowe i miały na uzbrojeniu cekaemy „Maksim”. „Górny” uzbrojony był w działo 45mm sprzężone z „Maksimem” i drugi cekaem „Maksim”. Schrony nie były ukończone, nie było nasypów ochronnych, brakowało instalacji filtro-wentylacyjnych, oświetlenia i łączności przewodowej. Sektory ognia nie były oczyszczone, w ścianach ziały otwory dla wiązek kabli.
Gdy spadły pierwsze pociski garnizony zajęły stanowiska zgodnie z przypisanymi im miejscami. Dowództwo objął chor. I.I. Szewliukow (ppor. G.G. Sołowiew przebywał służbowo w Brześciu). Pierwszego dnia, 22 czerwca, walczono z pojedynczymi grupami zwiadowczymi wroga. Wieczorem do walki przystąpiły schrony „Bezimienny”, „Pszczółka” i „KIM”. Dołączyły do nich pododdziały 1 kompanii 16 batalionu wraz z kompanią z batalionu saperów z miejscowości Bujaki. Razem odparli pierwsze ataki wroga.
Nocą Niemcy obeszli I okrążyli schrony. 23 czerwca przeciwnik rozpoczął ataki z południowego – zachodu. DOT-y “Wzgórze”, “Czarny” i “Szybki” przystąpiły do walki. Część atakujących Niemców przerwała się do wsi Słochy skąd kontynuowali natarcie.
W izbach bojowych było nieznośnie gorąco, przez gromadzące się gazy prochowe nie było czym oddychać, gotowała się woda w chłodnicach cekaemów, ale radzieccy żołnierze nieprzerwanie odpierali ataki wroga. Na przedpolu leżały dziesiątki trupów hitlerowców, ale nie zaprzestawali ataków.
24 czerwca przeciwnik odciął i zablokował schrony położone na północ od Słochów Annopolskich. Żołnierze 3 kompanii przez kilka dni odpierali nieprzerwane ataki nieprzyjaciela. Załogi bez przerwy musiały wybiegać ze schronów i odpierać ataki z tych stron gdzie nie było strzelnic.
Niemcy, stosując gaz, zlikwidowali załogę “Bezimiennego” I “Pszczółki”. Wysadzili DOT “Szybki”. W dniu 27 czerwca zniszczyli DOT “KIM”.
Garnizony DOT-ów “Czarny”, “Wzgórze” i “Górny” nadal toczyły ciężkie walki. Obok schronów, w wykopanych okopach zajęli pozycje cekaemiści nie pozwalając podejść niemieckim saperom. Z dnia na dzień przerzedzały się szeregi obrońców, ale nie poddawali się. W czasie nocnych wypadów przysparzali strat wrogowi. W przydrożnym rowie koło Słochów długo leżały resztki niemieckich samochodów sztabowych zniszczonych w zasadzce– w jednym z nich zginął niemiecki generał. Czynu tego dokonał chorąży A.W. Eśkow.
Niemcy zdobyli już Mińsk, walki trwały na linii Berezyny, a DOT-y na granicy kontynuowały walkę . 29 czerwca Niemcy, rozwścieczeni oporem radzieckich żołnierzy, zbliżyli się do schronów na nieostrzeliwanych kierunkach i zaczęli zarzucać je granatami. Garnizony zmuszone były do zejścia na dolne poziomy schronów. Hitlerowcy zastosowali miotacze ognia i ładunki wybuchowe; zniszczyli DOT-y „Czarny” i „Wzgórze”.
30 czerwca zablokowany został ostatni walczący schron kompanii – DOT „Górny”. Wróg używał do walki z obrońcami miotaczy ognia. Ludzie dusili się od wysokiego stężenia gazów prochowych, rozżarzyły się drzwi pancerne – pozostali obrońcy zeszli do pomieszczenia agregatów. Rozlgeł się wybuch, ogień wdarł się do wnętrza schronu i przy życiu pozostali nieliczni, którym przyszło potem przejśc przez wszystkie męki faszystowskiej niewoli.
3 kompania nie porzuciła pozycji, biła się do ostatniego żołnierza. W meldunku dowódcy niemieckiej 293 dywizji piechoty wspomina się: „W jednym z bunkrów, w lesie na zachód od rzeczki Kamionka, wzięto do niewoli politruka i, zgodnie z rozkazem, rozstrzelano. Politruk ten przejął dowodzenie kompanią a tym samym i dowodzenie podporządkowanymi jej schronami bojowymi.” Był to politruk 3 kompanii 17 batalionu W.K. Łoktiew – zastępca dowódcy kompanii d/s politycznych.
18 batalion 62 rejonu umocnionego zajmował odcinek obrony długości ponad 30 km, od wsi Wołczyn na brzegu Bugu do wsi Bernady. Batalionem dowodził major N.P. Biriukow (Н.П. Бирюков), szefem sztabu był kapitan M.I. Lialin (М.И. Лялин). Sztab znajdował się w „czerwonych koszarach” twierdzy brzeskiej. Batalion nie był w pełni skompletowany i liczył 347 ludzi.
Jak wspominał I.N. Szwejkin (И.Н. Швейкин), w 1941 roku pełniący funkcję batalionowego szefa zaopatrzenia artylerii: „Wiele schronów miało po jednym, lub więcej, dział sprzężonych z cekaemami. Działa były półautomatyczne. Uzbrojenie było wyposażone w bardzo dobra optykę. Ale na koniec czerwca 1941 roku wybudowanych i w pełni wyposażonych schronów było mało. Często na odcinku wielu kilometrów nie było ani jednego schronu.”
22 czerwca 1941 roku żołnierzy batalionu obudziła silna kanonada. Od strony granicy w kierunku Twierdzy Brzeskiej leciały smugowe pociski. Ostrzał był bardzo intensywny.
Znaczne siły 2 Grupy Pancernej silnym uderzeniem zgniotły wysunięte oddziały Armii Czerwonej i skierowały się na wschód obchodząc Brześć z północy i południa. Sztab 62 rejonu umocnionego został odcięty od swych batalionów. W takich warunkach sztab rejonu nie był w stanie dowodzić obroną a okrążone schrony bojowe – często odcięte nie tylko od sztabu ale i od pozostałych schronów swoich batalionów – zmuszone były w pojedynkę odpierać ataki wroga.
Schrony 1 kompanii, położone pod wsią Rzeczyca (Речица) (na północ od Brześcia) zostały poddane silnemu ostrzałowi artyleryjskiemu, większość obsad poległa. Ppor. N.F. Bubnow (Н.Ф. Бубнов) wydał rozkaz o zajęciu pozycji bojowych. Wkrótce od strony rzeki pojawili się Niemcy nacierający wzdłuż torów kolejowych. Żołnierze powitali ich ogniem karabinów maszynowych.
Bohatersko walczyły z wrogiem garnizony schronów chorążych P.P. Sielezniewa (П.П. Селезнев) i N.G. Zimina (Н.Г. Зимин). Załogi do końca trwały na swoich pozycjach i zostały wysadzone w powietrze przez nieprzyjacielskich saperów w dniu 23 czerwca.
Na południe od twierdzy brzeskiej, pod wsiami Mitki I Bernady, broniła się 2 kompania ppor. I.M. Borysowa (И.М. Борисов). Nie było tutaj ciągłej linii obrony, DOT-y stały pojedynczo I nie były w pełni ukończone. Po kilku godzinach walki zostały zablokowane I kolejno wysadzane wraz z załogami.
3 kompania ppor. S.I. Wiesiełowa (СИ. Веселов) znajdowała się w rejonie miasteczka Orla. Na odcinku kompanii było wybudowanych 6 schronów – 1 był nieukończony. Schronami dowodzili chorążowie P.I. Moskwin (П.И. Москвин), A.J. Oriechow (А.Я. Орехов), I.T. Glinin (И.Т. Глинин), I.N. Miszurienkow (И.Н. Мишуренков), Sz. J. Lewit (Ш.Я. Левит), A.K. Szańkow (А.К. Шаньков).
A.K. Szańkow wspominał potem: „Prawie cały kwiecień 1941 roku skład osobowy znajdował się nieprzerwanie w schronach bojowych. Jednakże na początku maja nadszedł nowy rozkaz i załogi zostały wyprowadzone z DOT-ów. Żołnierzy ponownie zakwaterowano w koszarach. Żywność oraz amunicję strzelecką i artyleryjską z powrotem przemieszczono do magazynów kompanijnych. Tym sposobem gdy wybuchła wojna, poza kilkoma skrzynkami amunicji w schronie plutonu ochrony, w DOT-ach nie było ani amunicji ani żywności.”
Od pierwszego momentu ataku DOT-y znajdowały się pod ostrzałem co spowodowało znaczne straty. Z 18 żołnierzy obsady do schronu Szańkowa dostało się tylko pięciu ludzi. Po amunicję strzelecką i pociski trzeba było przedzierać się do magazynu kompanijnego, który szybko wyleciał w powietrze od bezpośredniego trafienia artylerii.
Obrońcy żelbetonowych obiektów trzymali się twardo. Z uporem walczyły schrony Moskwina, Oriechowa i Glini na. Walki trwały do 23 czerwca. Do tego czasu skończyły się pociski i pozostały tylko resztki nabojów i granatów. Niemcy podeszli w bliskie sąsiedztwo schronów i zaczęli rozstrzeliwać je bezpośrednim ogniem z dział. Schrony nie były w stanie wzajemnie osłaniać się ogniem. Wykorzystywali to niemieccy saperzy, którzy z bliskiej odległości zarzucali DOT-y wiązkami granatów i zalewali łatwopalnymi substancjami. Schrony ginęły walcząc.
Do dnia 24 czerwca utrzymał się jeden nieukończony schron bojowy. Nie posiadał uzbrojenia ani wyposażenia. Obsadzający go żołnierze z obsady rejonu umocnionego, a także członkowie oddziałów budowlanych i pogranicznicy, mieli na wyposażeniu tylko broń strzelecką i nieliczne erkaemy. Obrońcy mężnie niweczyli wszelkie próby likwidacji schronu. Przeciwnik ostrzeliwał DOT artylerią, stosował granaty dymne i gazowe, ale garnizon pozostawał nieugięty.
I tak było na całej linii rejonów umocnionych. Dowództwo niemieckie przyznało potem, że „Rosjanie nie porzucali bunkrów nawet gdy podstawowe uzbrojenie było zniszczone. Obrońcy bronili się uporczywie i z niezwykła zaciętością. Żołnierze i oficerowie zawsze walczyli do ostatniego człowieka. Bywało, że żołnierze niemieccy wchodząc do wysadzonych schronów byli jeszcze ostrzeliwani. Wezwania do kapitulacji przekazywane przez tłumacza przed wysadzeniem schronów nie odnosiły żadnego skutku.”
Jeszcze wiele dni i nocy trwały walki na linii rejonów umocnionych. To bili się ostatni obrońcy naszych zachodnich granic. Zgodnie z meldunkiem sztabu niemieckiej 293 dywizji piechoty w pasie jej działania pod Siemiatyczami do dnia 27 czerwca kontynuowało walkę 15 schronów bojowych.
Ranni, wymęczeni, z rozpalonymi od bezsenności oczami, radzieccy żołnierze do końca spełniali swój obowiązek wobec ojczyzny.
2 Armia. Działanie bojowe w dniu 23 czerwca
Zaskoczonych znienacka w rejonach swojej dyslokacji, nierównomiernie podrywane alarmami bojowymi, będąc pod nieprzerwanymi uderzeniami lotnictwa przeciwnika, wojska Zachodniego Specjalnego Okręgu Wojskowego nie były w stanie zająć pozycji w miejscach wyznaczonych planem osłony granicy i zmuszone były przyjmować walkę w różnych miejscach, nieprzygotowanych do działań obronnych.
Słabe siły osłonowe z dywizji strzeleckich, pracujące na granicy przy budowie linii obronnych nie były w stanie długo wytrzymać nacisku wroga. Obchodzone ze wszystkich sił bataliony walczyły w pełnym okrążeniu i zostały dosłownie zmiecione przez przeważające siły przeciwnika.
Boje nosiły charakter ogniskowy, walki trwały o każdą wieś, każdą miejscowość, o każdą piędź ziemi. Nie udało się stworzyć jednego frontu obrony, wojska Zachodniego SOW wkraczały do boju osobno, ponosząc ogromne straty. Nieoczekiwany atak sprawił, iż powstał nieunikniony zamęt i zamieszanie. Sztaby niektórych jednostek zaczęły pytać dowództwa nadrzędne: „Co robić?”
Na granicy państwowej, uczestnicząc w pracach przy budownictwie obronnym, znajdowała się duża liczba batalionów i dywizjonów (tylko w pasie 10 Armii pracowało do 70 batalionów i dywizjonów o ogólnej liczebności do 70000 ludzi). Rozrzuceni na całej szerokości frontu, słabo lub wcale nie uzbrojeni, nie stanowili realnej siły mogącej bronić granicy. Po rozpoczęciu działań bojowych jednostki budowlane, pod uderzeniami lotnictwa i silnym ogniem artyleryjskim przeciwnika, rozpoczęły bezładny odwrót na wschód.
Panika objęła też tyłowe pododdziały jednostek i armii. Zablokowawszy drogi, przez nikogo nie kierowani, tworzyli korki i tarasowali drogi, przeszkadzając w przemieszczaniu się i przerzucie wojsk. Utrata możliwości dowodzenia i brak łączności pogłębiały ciężkie położenie jednostek osłonowych Armii Czerwonej.
Ale już po pierwszym okresie zamieszania walki zaczęły przybierać zaciekły charakter. Po zajęciu obrony i okopaniu się opór jednostek Armii Czerwonej zaczął tężeć. Zaciekłe walki rozgorzały na całej linii obrony Frontu Zachodniego.
Alarm bojowy w sztabie 3 Armii ogłoszono po rozpoczęciu pierwszych nalotów wroga. Łączności ze sztabem Okręgu nie było, sztab armii z trudem łączył się z niektórymi swoimi jednostkami za pomocą radiostacji. Jednostki armii zajmowały obronę na jednym z głównych kierunków uderzeń niemiecko-faszystowskich wojsk. Po niespodziewanych nalotach bombowych i ostrzale artyleryjskim oddziały 3 Armii wstąpiły w jednostkowe walki z nacierającym przeciwnikiem.
Na znajdujące się na pierwszej linii obsady 68 rejonu umocnionego i pododdziały 56 dywizji piechoty nacierały trzy dywizje niemieckiego 8 korpusu. Hitlerowcy zniszczyli nasze umocnienia na odcinku Sopoćkinie – Augustów i przerwali obronę Armii Czerwonej. Kolumny wroga rozlały się po szosie na Grodno. W odległości 3-5 km od granicy znajdowały się bataliony piechoty, które zawiązały bój z wrogiem. Dywizja, broniąca frontu o szerokości 40km, została rozcięta na części i walki od razu przyjęły charakter ogniskowy. Oddziały i pododdziały dywizji zmuszone były walczyć w osamotnieniu, bez łączności ze sobą i bez spójnego dowodzenia.
Pułk piechoty broniący się na północ od m. Hoża znalazł się na osi głównego uderzenia hitlerowców i został momentalnie rozniesiony przez przeciwnika. Szczególnie zaciekłe walki rozgorzały w rejonie Sopockiń gdzie w obozach letnich rozmieszczony był 213 pułk piechoty. Pododdziały pułku, wraz z batalionem z 23 samodzielnego pułku saperów i garnizonami schronów z 9 samodzielnego batalionu cekaemów i artylerii fortecznej, po zajęciu nieukończonych schronów bojowych na linii Kanału Augustowskiego, przez dwie doby wytrzymywały nacisk przeważających sił nieprzyjaciela.
Cały dzień trzymał obronę pod wsią Krasne batalion kapitana Zajcewa (Зайцев) i dopiero po zapadnięciu zmroku opuścił na rozkaz pozycje. Zacięte walki toczyły pododdziały dywizji w rejonie Hołynki (Голынка) i Dąbrowy (Dąbrowy Białostockiej) (Домброва). Twardo trzymał się pod wsią Hołowieńczyce batalion kapitana Sziłowa (Шилов), który trwała na pozycjach do ostatniego żołnierza. Na północ od Sopoćkiń mężnie walczył 1 batalion 23 pułku saperów pod dowództwem kapitana Spiriczerwa (Спиричев).
Wchodzący w skład 56 dywizji piechoty 247 pułk artylerii haubic znajdował się siedem kilometrów od granicy. Skład osobowy został poderwany wybuchami bomb i pocisków. Po niewielkim zamieszaniu pułk wyszedł na pozycje ogniowe i rozpoczął ostrzał nacierających hitlerowców. I od razu pojawiły się wrogie bombowce zrzucające na stanowiska pułku setki bomb... Do godziny 05:00 ocalałe haubice można było policzyć na palcach jednej ręki. Pod wieczór resztki pułku rozpoczęły odwrót w kierunku Niemna. Z 1240 ludzi do Grodna dotarło 78 żołnierzy z nielicznymi działami. Nocą na 23 czerwca resztki pułku ruszyły w kierunku Lidy. Po drodze pułk był wielokrotnie bombardowany i w efekcie utracił wszystkie działa.
38 batalion rozpoznawczy 56 dywizji piechoty (10 samochodów opancerzonych, 1 czołg-amfibia i dwa działa 76mm) stacjonował w obozie polowym na granicy. Dowódca, usłyszawszy kanonadę artyleryjską, poderwał batalion alarmem. Z braku łączności nie otrzymano żadnych rozkazów z dowództwa dywizji. Około 12:00 żołnierze usłyszeli w radiu wystąpienie Mołotowa i dowiedzieli się o wybuchu wojny. Po kilku godzinach batalion przystąpił do boju, ale nie był w stanie wytrzymać silnego nacisku przeciwnika i rozpoczął odwrót na wschód. Rankiem 25 czerwca resztki batalionu przeprawiły się przez Niemen i ruszyły lasami w kierunku Mińska.
Pierwszego dnia wojny 56 dywizja piechoty poniosła ogromne starty w sprzęcie i sile żywej, rozbite zostały pułki artylerii, utracono 12 samolotów łacznikowych. Pozbawione artylerii resztki dywizji rozpoczęły odwrót w kierunku rzeki Kotra.
W ciężkiej sytuacji znalazła się także 27 dywizja piechoty. Przystąpiła do walki odosobnionymi pododdziałami, które biły się w izolowanych rejonach, bez łączności, wsparcia i jednolitego dowództwa. W rejonie Augustowa walczył z atakująca piechotaą przeciwnika dywizyjny batalion rozpoznawczy.
120 samodzielny dywizjon p-panc zajął obronę na drodze Grajewo-Augustów. Około 09:00 był atakowany przez piechote i motocyklistów. Artylerzyści walczyli mężnie, przed ich pozycjami leżały setki trupów hitlerowców, dymiły transportery opancerzone z czarnymi krzyżami. Ale ataki wroga nie miały końca, kończyła się amunicja, dywizjon poniósł duże straty w ludziach a wróg bez przerwy naciskał. Trzeba było się cofnąć. Odwrót przebiegał w ciężkich walkach, nieprzyjaciel obszedł i okrążył obrońców. Przez pięć dób artylerzyści walczyli w okrążeniu – wydostało się niewielu...
Nie zdążywszy zająć obrony w rejonie Grajewa przystąpił do boju 239 pułk piechoty. Przy wsparciu artylerii i lotnictwa hitlerowcy runęli na cienkie linie obsadzone przez strzelców. Do godziny 08:00 linia obrony pułku była przerwana. Tracąc w walce cała swoją artylerię resztki pułku zaczęły odchodzić w stronę twierdzy Osowiec, pozostała część pułku odchodzi na Białystok. Pod koniec dnia 22 czerwca pododdziały 27 dywizji piechoty odeszły na linię rzeki Bóbr. Na krótko przed rozpoczęciem nieprzyjacielskich nalotów dowódca 85 dywizji piechoty zakończył naradę z kadrą dowódczą w kwestii zarządzenia alarmu bojowego. Sam alarm bojowy ogłaszano już pod bombami. Dowódca dywizji, nie mając łączności z korpusem ani armią, zwinął obozy szkoleniowe i rozkazał wyprowadzać jednostki w rejon ześrodkowania nad rzeką Łososną.
Dywizja, po wyjściu w rejon ześrodkowania, rozwinęła się na rubieży na zachód od Grodna i przystąpiła do walki z podchodzącymi czołowymi pododdziałami przeciwnika.
141 pułk piechoty, który znajdował się w swoich letnich obozach pod Grodnem, został poderwany alarmem bojowym o godzinie 04:00 i zająwszy pozycje obronne trzy kilometry na zachód od miasta i od razu był zaciekle atakowany przez lotnictwo nieprzyjaciela. Około godziny 09:00 pozycje pułku atakowane były przez czołowe oddziały wroga przy silnym wsparciu artylerii i moździerzy. Około 10:00 pułk, nie wytrzymawszy nacisku, zaczął odchodzić na południowy-wschód.
346 samodzielny batalion przeciwlotniczy 85 dywizji piechoty od pierwszych minut wojny toczył nierówną walkę z lotnictwem nieprzyjaciela. Pozostawszy bez amunicji sam zmuszony został do krycia się po lasach i tym samym pozostawił inne jednostki bez wsparcia.
59 pułk piechoty, po ogłoszeniu alarmu, zajął pozycje na południowo–zachodnich przedmieściach Grodna i przystąpił do walki z pododdziałami motocyklistów. Większość żołnierzy pułku przebywała w okolicach gdzie prowadzono prace budowlane na linii rejonów umocnionych i tym samym była odcięta od sił głównych. Po zaciekłych walkach z podchodzącą piechotą wroga pułk pozostawił nocą Grodno i odszedł na rubież rzeki Świsłocz gdzie cofnęły się także pododdziały 103 pułku piechoty.
223 pułk artylerii haubic 85 dywizji piechoty, rozlokowany w parku leśnym Rumlewo, o godzinie 04:15 poddany został nalotowi i poniósł pierwsze straty. Po zajęciu pozycji na zachód od Grodna nad rzeką Łososianką, wspierał ogniem pododdziały 103 pułku piechoty walczące z podchodzącymi czołowymi jednostkami hitlerowców. W drugiej połowie dnia, w czasie ciężkiego nalotu, pułk poniósł duże straty w sile żywej, sprzęcie i koniach. Wieczorem nadszedł rozkaz dowódcy dywizji – odejść na linię rzeki Świsłocz i zając obronę. Po zluzowaniu przez 204 dywizję zmotoryzowaną, która podeszła nocą, pułk haubic obszedł Grodno od południa i ruszył w kierunku Świsłoczy.
Nieśmiałe słowo od Snuffera:
Muszę przyznać, iż przez moment lekko się wahaliśmy czy prezentować fragmenty książki R.S. Irinarchowa.
Z pewnością ten krótki materiał może okazać się pożyteczny dla zainteresowanych działaniami bojowymi w rejonach Linii Mołotowa – przynajmniej pod kątem dyslokacji poszczególnych jednostek i ich działań w określonych rejonach w pierwszych dniach wojny niemiecko – radzieckiej. Trzeba jednak wziąć silną poprawkę na specyficzny ładunek emocjonalny jakim nacechowany jest nawet ten skromny fragment – to dziedzictwo czasów kiedy istniała rozpaczliwa potrzeba wytłumaczenia ludziom radzieckim dlaczego najsilniejsza armia świata rzucała broń i zamieniała się w bezładny tłum. Wytłumaczono w bardzo prosty sposób: zaprzeczając wszystkiemu. Dlatego jednostki, które na drogach odwrotu dosłownie rozpływały się w powietrzu z powodu masowych dezercji i braku woli walki tutaj „stoją na śmierć” . Nikt nie ocalał? Znaczy się, bracia, wszyscy stali na śmierć! Zgadzam się – tyle, że już dawno albo stali u baby przy piecu albo w tysięcznej masie (pilnowani przez przysłowiowych trzech frajtrów) wędrowali do niewoli. Bo zwyczajnie nie chcieli umierać za Wielką Bolszewię.
Dlatego proszę łaskawie wziąć poprawkę na wszystkie emocjonalnie brednie o tyralierach Niemców atakujących DOT-y (jak wiadomo, „betonowe twierdze” najlepiej atakować tyralierami; cud, że nie ma tu jeszcze drabin i machin oblężniczych), radosne opowieści o „setkach niemieckich trupów leżących przed schronami”, etc, etc..
Trzeba też zrozumieć dlaczego paniczny odwrót – w walce lub zwyczajnie bez walki, nazywa się „odejściem na taką to a taka pozycję” a nie nazywa się tak jak powinien się nazywać. Możecie nie wierzyć, ale rosyjski to piękny język i posiada wiele określeń na „danie drapaka” nawet jeśli potraktujemy taką okoliczność zupełnie poważnie.
Irinarchow dużo cytuje i czasem nawet przytacza źródło. Jest jednak odważny, gdyż często zwyczajnie rżnie (bo lepsze słowo do głowy mi nie przychodzi) ze wspomnień tych, którzy akurat ani nie dali drapaka ani nie zdezerterowali. A oni szczególnie zasługują na szacunek. I jak tu tak: rżnąć słowo w słowo?
Ani ze mnie pisarz ani historyk. Ja zwyczajnie lubię dużo wiedzieć. I dlatego w pewnym sensie szczerze polecam wszystkie książki Irinarchowa i zupełnie szczerze mam nadzieję, że Rusłan Siergiejewicz dożyje wielu lat w dobrym zdrowiu i jeszcze dużo napisze.
Bo ja się wcale nie śmieję; przecież wszystkie książki, nawet historyczne, są emocjonalnym odbiciem epoki w której przyszło nam żyć. I weź tu, bracie, coś na to poradź...